Co drugi człowiek na świecie używa telefonu komórkowego, wliczając w to niemowlęta i dzieci w wieku przedszkolnym. Już na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy telefonia komórkowa dopiero raczkowała, a aparaty przypominały wielkością i estetyką średniego rozmiaru cegłę, podnosiły się głosy ostrzegające przed ich szkodliwym wpływem na zdrowie. Nic to, rzecz jasna, nie pomogło – „komórki” były i są nadal jednymi z najbardziej pożądanych dóbr konsumpcyjnych. Mało tego, wielu ludziom nie wystarcza jeden telefon komórkowy – w wielu krajach ilość „komórek” przewyższa już liczbę ludności.
Co pewien czas jednak powracają alarmistyczne w tonie doniesienia o badaniach wskazujących na istnienie ryzyka. Czy zatem telefony komórkowe szkodzą? Sytuację można by streścić w jednym zdaniu: naukowcy nie są pewni, ale zalecają ostrożność…
Ludzkie ciało zbudowane jest z około 100 bilionów komórek. Komunikują się one ze sobą wykorzystując subtelne sygnały elektromagnetyczne niskiej częstotliwości oraz reakcje biochemiczne. Sygnały te niosą polecenia tłumaczone na biochemiczne i fizjologiczne procesy organizmu. Ciągłe wystawienie na działanie promieniowania elektromagnetycznego może w drastyczny sposób wypaczyć, wręcz przerwać te drogi porozumiewania się komórek, co może prowadzić do zaburzeń metabolizmu i w konsekwencji do choroby.
Wywołany skażeniem elektrycznością biologiczny stres poważnie zagraża normalnej fizjologii i międzykomórkowej łączności. Wystarczy sobie wyobrazić chaos, jaki powstaje po załamaniu się układu komunikacyjnego w mieście. W organizmie, na poziomie komórkowym, podobny chaos powstaje, kiedy normalne procesy zostają zatrzymane, a międzykomórkowa łączność zakłócona. Funkcje komórek ulegają pogorszeniu, błony komórek twardnieją, środki odżywcze dostają się do środka, ale toksyny nie mogą wydostać się na zewnątrz. Załamanie zdrowych procesów komórkowych prowadzi do biologicznego chaosu w naszych organizmach.
Pytanie o bezpieczeństwo użytkowników telefonów komórkowych pojawiło się w 1993 r. W jednym z amerykańskich telewizyjnych talk shows wystąpił pewien mieszkaniec Florydy, który oświadczył, że jego żona z powodu szkodliwego promieniowania zachorowała na raka mózgu. Wkrótce Stany Zjednoczone zalała fala spraw sądowych o odszkodowania z tytułu szkodliwości komórek. Zagrożeni w swych interesach producenci telefonów komórkowych sfinansowali sześcioletni program badań, które miały raz na zawsze rozstrzygnąć kwestię ryzyka związanego z użytkowaniem aparatów komórkowych.
Rezultat okazał się mizerny. Badania, kosztujące 25 mln dolarów, nikogo nie zadowoliły. Stwierdzono bowiem wprawdzie, że promieniowanie „komórek” może wywierać wpływ na żywe tkanki, ale nie wiadomo czy ten wpływ jest szkodliwy. Problem jednak został postawiony i od tego czasu oddziaływanie telefonów komórkowych na ludzi stało się przedmiotem badań wielu innych zespołów naukowych na całym świecie.
W 1999 r. na University of Bristol w Wielkiej Brytanii poddano doświadczeniom grupę ochotników. Ich zadaniem było wykonywanie pewnych czynności, mając na uszach słuchawki symulujące promieniowanie telefonu komórkowego. Okazało się, że wyniki osób ze słuchawkami różniły się od wyników osób z grupy kontrolnej, pozbawionej słuchawek. Ci pierwsi znacznie szybciej reagowali na bodźce, innymi słowy – poprawił im się refleks. Niestety, nie wiadomo dlaczego tak się stało i jak interpretować te wyniki. Co gorsza, doświadczenia na szczurach poddanych długotrwałemu oddziaływaniu fal analogicznych do tych, jakie wytwarzają telefony komórkowe, wykazały, że zwierzęta znacznie wolniej odnajdywały drogę w labiryncie.
Telefony komórkowe wytwarzają dwa rodzaje promieniowania: radiowe (poniżej 1000 MHz) i mikrofalowe (powyżej 1000 MHz). Promieniowanie mikrofalowe o większej mocy jest w stanie ogrzać substancję organiczną, co możemy zaobserwować podczas odgrzewania obiadu w kuchence mikrofalowej. Jednak promieniowanie telefonu komórkowego jest zbyt słabe, by spowodować takie skutki. Naukowcy stwierdzili, że kilkuminutowa rozmowa przez „komórkę” trzymaną przy uchu może doprowadzić do podniesienia temperatury tkanki mózgowej w pobliżu anteny o ok. 0,1 st. C. To tyle, co nic, bowiem normalnie występujące wahania temperatury mózgu są dziesięciokrotnie większe.
Moc telefonów komórkowych jest również zbyt słaba, aby ich promieniowanie mogło mieć działanie jonizujące, czyli niszczące tkankę. W przeciwieństwie do wysokoenergetycznych fotonów promieniowania, na przykład, rentgenowskiego, fotony promieniowania radiowego i mikrofalowego posiadają zbyt małą energię, by mogły zniszczyć chemiczne wiązania cząsteczek organicznych. Nie mogą być zatem szkodliwe.
W roku 1997 przeprowadzono w Australii doświadczenia z udziałem myszy zmodyfikowanych genetycznie w taki sposób, by łatwiej zapadały na chłoniaka – raka naczyń limfatycznych. Zwierzęta poddawano przez półtora roku, przez godzinę dziennie, napromieniowaniu falami radiowymi niskiej mocy. Myszy te dwukrotnie częściej zapadały na chłoniaka, niż osobniki z grupy kontrolnej.
Aby jednak sprawa nie była taka prosta, badania przeprowadzone w 1999 r. w Kalifornii wykazały coś wręcz przeciwnego. Potraktowane promieniowaniem telefonu komórkowego szczury znacznie rzadziej chorowały na raka, niż inne.
Na tym nie koniec kontrowersji. W 1995 r. naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego poddawali szczury działaniu promieniowania mikrofalowego o niskiej energii. Stwierdzili, że w DNA mózgów zwierząt doszło do wielu uszkodzeń. I znów, rezultatów tych nie potwierdziły inne zespoły.
Uczeni zalecają jednak umiarkowanie w korzystaniu z „komórek”. Jeśli nie przez dorosłych, to przynajmniej przez dzieci. Okazało się bowiem, że promieniowanie elektromagnetyczne znacznie głębiej wnika do mózgu dziecka, niż mózgu osoby dorosłej.
Według niektórych publicystów zajmujących się tym tematem bardzo niebezpieczną i specyficzną formą promieniowania elektromagnetycznego wpływającego na funkcjonowanie mózgu i całego organizmu jest sygnał nośny emitowany przez antenę telefonu komórkowego znany jako „pióropusz bliskiego pola”. Promieniowanie bliskiego pola emanuje na zewnątrz we wszystkich kierunkach na odległość od 15 do 18 cm od anteny. Jest to wynik wyzwolenia mocy koniecznej do przesłania sygnału radiowego do stacji bazowej, która może znajdować się w odległości wielu kilometrów. Kiedy włączamy telefon w celu odbioru lub nadawania, bez względu na to, czy jest on przyłożony do głowy czy trzymany w kieszeni, jesteśmy wystawieni na działanie niebezpiecznych fal skupionych w „pióropusz bliskiego pola”. Promieniowanie „bliskiego pola” jest, według nich, zdolne do otwarcia bariery krew-mózg, pozwalając w ten sposób czynnikom niszczącym (na przykład toksycznym chemikaliom zawartym w powietrzu) na swobodnie przenikanie do tkanki mózgu.
Inny, zdaniem tychże publicystów, problem z telefonami komórkowymi nie wynika z ich mocy wyjściowej (efektu cieplnego, jaki powodują), ale raczej z przenoszenia informacji na tak zwanej „fali nośnej” emitowanej i odbieranej przez antenę telefonu komórkowego, która nosi nazwę „nośnej fali radiowej” (w skrócie ICRW). Jak twierdzą, jest to fala o częstotliwości przekazującej określone pakiety informacji, pozwalająca na transmitowanie różnych ich form przez telefon komórkowy, takich jak głos, tekst czy obraz. ICRW ma częstotliwość, która nigdy przedtem nie występowała w przyrodzie, więc nasze komórki są na nią nie przygotowane.
Co sądzić o wynikach tych wszystkich badań i przypuszczeń? Nikt nie wie. Dobrym przykładem tej powszechnej dezorientacji jest opublikowany w roku 2000 raport brytyjskich naukowców z niemal rocznych badań, dotyczących wpływu telefonów komórkowych na ludzkie zdrowie. W pracach uczestniczyli specjaliści z różnych dziedzin: neurolodzy, fizycy, inżynierowie i eksperci od telekomunikacji. Wszystkie testy wykazały brak szkodliwego oddziaływania na organizm człowieka. Mimo to naukowcy zalecili ostrożność. Dlaczego? Ponieważ zaobserwowali uszkodzenia białek u osobników jednego z gatunków nicieni, wystawionych na działanie pola elektromagnetycznego, takiego jakie wytwarzają telefony komórkowe. Co prawda białek o identycznej strukturze nie ma w ludzkim organizmie, ale…
Pytanie, czy telefony komórkowe szkodzą, pozostaje więc, póki co, nierozstrzygnięte. Nie warto chyba zatem już teraz rezygnować z tego, bądź co bądź wygodnego, środka łączności. Ostrożności jednak nigdy za wiele. Swego rodzaju ostrzeżeniem może być „zachowanie się” innych odbiorników fal elektromagnetycznych w chwili, gdy nadchodzi połączenie telefoniczne – często bowiem już na sekundę, dwie przed odezwaniem się dzwonka radio zaczyna buczeć. Bywa tak nawet wówczas, gdy ktoś dzwoni nie do nas, ale do sąsiadów. Z pewnością nie stanowi to dowodu na szkodliwość „komórek”. Daje jednak pojęcie o gęstości elektromagnetycznego szumu, w jakim przyszło nam żyć.
Być może w przyszłości uda się rozstrzygnąć problem. Na razie pozostaje nam chyba tylko stary dowcip głoszący, że jedynym naukowo udowodnionym rodzajem szkodliwego oddziaływania telefonów komórkowych jest zwiększona liczba wypadków wśród kierowców rozmawiających w czasie jazdy…