Kto z nas, żyjących w klimacie zwanym nieco na wyrost umiarkowanym, nie marzy o długim lecie? Próżne nadzieje? Bynajmniej. Istnieją wskazówki, iż lata rzeczywiście robią się coraz dłuższe. Nietrudno zresztą zauważyć, że coraz mniej mamy okazji do założenia kurtek wiosenno-jesiennych, bowiem po zimowych chłodach szybko pojawiają się upały, a te z kolei niemal z dnia na dzień ustępują chłodom kolejnej zimy.

 

Wiosna rozpoczyna się więc coraz wcześniej, a jesień coraz później. Nie ma co do tego wątpliwości; to fakt naukowy. Już kilkanaście lat temu naukowcy z Uniwersytetu Monachijskiego stwierdzili, że w roku 1993 liście drzew rozwijały się wiosną o sześć dni wcześniej  niż w roku 1959, natomiast zaczynały więdnąć jesienią o pięć dni później. Większość z nas to z pewnością cieszy. Ale ludzie nie są jedynymi mieszkańcami planety. Od milionów lat rytm życia wielu – jeśli nie wszystkich – gatunków zwierząt i roślin wyznacza klimat. Co  i m  przyniosą jego zmiany? Nie ulega wątpliwości, że coraz więcej zwierząt odczuwa negatywne skutki zmian klimatycznych.

Rosnąca średnia temperatura powoduje, że granice zasięgu występowania pewnych gatunków zwierząt przesuwają się ku wyższym szerokościom geograficznym, do niedawna zbyt chłodnym. Przykładem niektóre europejskie motyle, żyjące obecnie ponad dwieście kilometrów dalej na północ niż wcześniej, a więc w krajach o dość surowym klimacie, jak Szwecja i Finlandia. Podobne zjawisko występuje na półkuli zachodniej. Pewne gatunki motyli meksykańskich rozszerzyły swoje terytorium na północ, ale za to na południowym krańcu swego zasięgu zaczynają wymierać z powodu wysychania roślinności, na której żerują ich gąsienice.

Problem dotyczy, rzecz jasna, nie tylko motyli. W Górach Skalistych, w USA, wiosny są coraz cieplejsze, lecz pokrywa śnieżna leży niemal tak samo długo, jak poprzednio. Tymczasem wyższe temperatury dezorientują pewne gatunki zwierząt, które – jak drozdy wędrowne czy świstaki – rozpoczynają swoją wiosenną aktywność znacznie wcześniej niż dotychczas. Mają więc problemy ze znalezieniem pożywienia, z powodu zalegającego wciąż śniegu. Przesunięcia czasowe zwierzęcej aktywności stają się coraz większe. Wspomniane wyżej drozdy wędrowne przylatują w Góry Skaliste o dwa tygodnie wcześniej, a świstaki budzą się nawet o miesiąc wcześniej. Wiele gatunków meksykańskich ptaków składa jaja kilka, a nawet kilkanaście dni wcześniej niż ćwierć wieku lat temu. Przesunięciu uległ cykl rozrodczy płazów w Anglii.

Zjawisko to jest szczególnie wyraźnie widoczne w krajach Północy, gdzie w ciągu ostatniego półwiecza średnia temperatura zimą wzrosła o sześć stopni, stąd większość badań naukowych dotyczy tych właśnie rejonów. Naukowcy z Finlandii i Szwecji, na przykład, potwierdzili kilka lat temu, że już od pewnego czasu obserwuje się coraz wcześniejsze powroty do Skandynawii ptaków zimujących na południu Europy, a nawet w Afryce. W ciągu ćwierćwiecza cykl ten przyspieszył o pięć i pół dnia. Mechanizm, dzięki któremu ptaki „wiedzą”, że zima w Skandynawii kończy się wcześniej, nie jest znany. Najprawdopodobniej obserwujemy tu działanie procesów ewolucyjnych. Kolejne pokolenia ptaków dziedziczą „informację”?” o konieczności wcześniejszego powrotu na północ, ponieważ te, które przylecą pierwsze na tereny lęgowe, zajmą najlepsze miejsca gniazdowania i dochowają się liczniejszego potomstwa. Dobór naturalny promuje więc wcześniejsze powroty z południowych żerowisk. Zmiany w zachowaniu ptaków zachodzą, zdaniem naukowców, nadzwyczaj szybko.

Warto dodać, że zjawisko wcześniejszych powrotów ptaków na obszary lęgowe w Skandynawii, wraz z szybszym nadejściem wiosny, znane było już wcześniej, ale w odniesieniu do ptaków zimujących stosunkowo niedaleko, na południowych wybrzeżach Bałtyku. Zapewne ptaki odbierają jakieś subtelne sygnały zmian pogodowych zachodzących kilkaset kilometrów dalej na północ. Ale jakie sygnały mogłyby skłonić do powrotu ptaki zimujące na południe od Sahary?

Aby daleko nie szukać – także polskie bociany wracają z Afryki coraz wcześniej; pierwszy przylatuje średnio o dziesięć dni prędzej niż w roku 1980. Podobnie czynią inne gatunki, jak skowronek czy jaskółka dymówka. Rekordzistką jest czajka, która zjawia się nad Wisłą o ponad trzy tygodnie wcześniej, niż czyniła to ćwierć wieku temu. Międzynarodowe raporty o wpływie zmian klimatycznych na populacje ptaków przybierają ton alarmistyczny. Zasięgi występowania poszczególnych gatunków zmieniają się, często się kurcząc, a warunki egzystencji ulegają pogorszeniu. Przesuwają się terminy ptasich migracji i okresy lęgowe. Wszystko to skutkuje mniejszą przeżywalnością piskląt, zanikaniem siedlisk i zmniejszaniem się liczebności populacji.

Prognozowane zmiany są bardzo poważne. Z modeli klimatycznych wynika, że zasięg występowania wielu gatunków ptaków europejskich może do końca stulecia przesunąć się nawet o tysiąc kilometrów na północny wschód. Wbrew pozorom nie przysporzy to ptakom większej „przestrzeni życiowej”. Jedna czwarta gatunków może z tego powodu wyginąć, a zasięg występowania pozostałych skurczy się o połowę. Niemal o tyle samo zmaleje różnorodność w ptasim świecie.

Problemem jest zwłaszcza zdobycie pokarmu w sytuacji, gdy z powodu wyższych temperatur szybciej rozwijają się larwy owadów, którymi żywią się ptaki. Cykl życiowy ptaków nie nadąża za tymi zmianami, ptaki więc niejako -spóźniają się” na okres największej obfitości pożywienia, a to skutkuje niemożnością wykarmienia potomstwa. Również niektóre gatunki ptaków żywiących się rybami, jak nurzyki, przeżywają trudne chwile, bowiem ich ofiary źle znoszą wyższe temperatury wody i same giną.

Zmiany klimatyczne przynoszą często trudne do przewidzenia skutki. Niektóre gatunki żab w Kostaryce zagrożone są wymarciem, ponieważ ich naturalnym środowiskiem są wilgotne, mgliste lasy, a tymczasem suchsze lata sprawiają, że mgła pojawia się coraz rzadziej. W Skandynawii zimy są wprawdzie coraz cieplejsze, ale to pociąga za sobą wzrost opadów śniegu w głębi lądu, co utrudnia tamtejszym dużym roślinożercom – łosiom i reniferom – zdobycie pożywienia. Są też i jaśniejsze strony problemu. Niektóre gatunki zyskują dzięki zmianom klimatycznym. Na przykład norweskie pluszcze. Ptaki te ostatnio znacznie zwiększyły swoją liczebność. Prawdopodobnie dzieje się tak dzięki łagodniejszym zimom. Głównym pożywieniem pluszczy są owady z dna strumieni. Wyższe temperatury sprawiają, że mniej strumieni zamarza, co zapewnia ptakom źródło pożywienia przez cały rok.

Z dłuższych okresów ciepła korzystają też grzyby. Angielscy badacze stwierdzili, że grzyby na południu Anglii zaczęły wytwarzać owocniki nie raz w roku, jak dotychczas, lecz dwukrotnie. Ponadto przesunięciu uległ koniec sezonu grzybowego – z października na grudzień. Po analizie danych z okresu pięćdziesięciu lat, dotyczących ponad trzystu gatunków grzybów wykształcających owocniki jesienią, okazało się, że niektóre gatunki wytwarzające owocniki w październiku zaczęły również robić to w kwietniu; najprawdopodobniej w związku z wcześniejszym występowaniem wiosennych temperatur. Jest to ewenement, jako że nie odnotowano dotychczas, aby jakiś organizm tak drastycznie zmienił swój cykl rozmnażania się i zamiast raz w roku czynił to dwa razy.

Ale to na razie wyjątki, choć zapewne gatunków zyskujących na skracaniu się okresu zimna będzie przybywać. Znajdą się one w gronie beneficjentów globalnego ocieplenia. Dominuje wszakże obawa, że znacznie więcej przedstawicieli fauny znajdzie się w gronie poszkodowanych. Nie można też zapominać o naszych zwierzakach domowych. Wydłużone, a zwłaszcza zbyt gorące lato stanowczo im nie służy. Wiele ras psów źle znosi upały, a przecież są to zwierzęta, które muszą wychodzić na spacer bez względu na pogodę. Należy im wówczas zapewnić możliwość schłodzenia się; choćby przez zroszenie ich wodą, jeśli kąpiel nie jest możliwa.