Światowa Organizacja Zdrowia uznaje bezpłodność za chorobę społeczną. W Polsce cierpi na nią dwieście do trzystu tysięcy kobiet. Co szóste polskie małżeństwo nigdy nie będzie miało własnych dzieci.
Nie milkną kontrowersje wokół leczenia niepłodności metodą rozrodu wspomaganego medycznie, a zwłaszcza zapłodnienia pozaustrojowego, zwanego popularnie in vitro, czyli: w szkle, w probówce. Ale lekarze biją na alarm: bezpłodność rozprzestrzenia się. My, ludzie żyjący na początku dwudziestego pierwszego stulecia, jesteśmy mniej płodni, niż nasi dziadowie. Przyczyn jest oczywiście wiele, zarówno medycznych, jak i związanych z zatruciem środowiska czy zmianą stylu życia. Dowodzą tego badania niepłodności u mężczyzn. W jednym mililitrze nasienia współczesnego Europejczyka znajduje się 66 milionów plemników wobec 113 milionów przed pięćdziesięciu laty. Wprawdzie według definicji Światowej Organizacji Zdrowia mężczyzna jest płodny, gdy jego sperma zawiera powyżej 20 milionów plemników, lecz w praktyce im ich mniej, tym mniejsze szanse na zapłodnienie.
Zmiany w nasieniu zaobserwowano na przykład u pracowników lakierni, u dokerów myjących tankowce, u obsługi stacji benzynowych i u kierowców wdychających przez dłuższy czas opary paliwa.
Wpływ czynników środowiskowych na bezpłodność kobiet jest mniej uchwytny. Główną rolę odgrywają tu chyba uwarunkowania fizjologiczne, takie jak zaburzenia owulacji, defekty jajowodów, stany zapalne, czynniki immunologiczne. Bywa i tak, że ilość plemników w nasieniu mężczyzny jest wystarczająca, a i komórka jajowa kobiety nie wykazuje uszkodzeń, a mimo to do zapłodnienia nie dochodzi. Jest to spowodowane brakiem zdolności plemników do przebicia osłonki otaczającej komórkę jajową. Jedyną wówczas możliwość powstania zarodka stwarza technika mikroiniekcji.
Natura nie jest dobra czy zła. Popełnia jednak błędy już na poziomie molekularnym.
Louise Joy Brown, pierwsze „dziecko z probówki”, urodziła się w 1978 r. Metoda, która dała jej życie, wyszła już z wieku młodzieńczego.W samych Stanach Zjednoczonych istnieje około trzystu klinik oferujących pomoc bezdzietnym małżeństwom. Ich roczne obroty szacowane są na trzy miliardy dolarów. Koszty kuracji sięgają dziesięciu do trzydziestu tysięcy dolarów, nie jest to więc leczenie dostępne dla każdego. Kobiety mają do dyspozycji sieć kilkudziesięciu tysięcy banków gamet żeńskich i męskich. Dawca wybierany jest z katalogu, zgodnie z wymaganiami co do koloru skóry, włosów, oczu, wzrostu, wyznawanej religii czy ilorazu inteligencji.
Bezpłodność nie jest bólem głowy, a zapłodnienie pozaustrojowe nie jest tabletką, po którą sięgamy, kiedy tylko poczujemy pierwsze objawy migreny. Zabieg jest ostatecznością. Na czym polega? Z grubsza biorąc, sztuczne zapłodnienie może przebiegać dwojako. Doprowadza się do niego bądź to w organizmie kobiety, bądź też pozaustrojowo, czyli właśnie w owej sławetnej „probówce”.
Pierwszy sposób jest konieczny wówczas, gdy komórki rozrodcze wprawdzie mogą połączyć się same, ale trzeba je „wspomóc”, umieszczając jajeczko i plemniki możliwie jak najbliżej siebie, najczęściej w jajowodzie. Po wywołaniu u kobiety owulacji, do jajowodu przenosi się plemniki, korzystając z urządzenia zwanego laparoskopem. Jest to odmiana endoskopu, wprowadzana do organizmu przez przecięte powłoki brzuszne. Plemniki, a w razie potrzeby i jajeczko innej kobiety-dawczyni, można umieszczać w różnych miejscach, na przykład w jamie otrzewnowej czy jamie macicy. Stamtąd, po zapłodnieniu, zarodek przemieszcza się samoczynnie do macicy i następuje ciąża.
Druga metoda, zapłodnienie pozaustrojowe, jest w powszechnym odczuciu lekarzy skuteczniejsza, choć kontrowersje etyczne wzbudza fakt, iż pozyskuje się przy niej kilka zarodków, a nie wykorzystane zostają zamrożone, jako materiał rezerwowy do następnych prób. Najpierw, w wyniku stosowania odpowiednich leków, w jajnikach kobiety powstaje duża ilość tak zwanych pęcherzyków Graafa, w których dojrzewają komórki jajowe. Po około trzydziestu sześciu godzinach zostają one pobrane i przeniesione do naczynka, wypełnionego nasieniem. W przypadku, gdy plemniki nie są w stanie przebić osłonki jajeczka, dokonuje się mikroiniekcji, polegającej na wstrzyknięciu plemnika bezpośrednio do cytoplazmy komórki jajowej.
Po dwóch dobach od zapłodnienia zarodki zostają przeniesione do macicy bądź jajowodu. Jest ich dwa lub trzy, gdyż w przeciwieństwie do zapłodnienia naturalnego, po którym w macicy zagnieżdża się siedemdziesiąt procent zarodków, po zapłodnieniu in vitro procent ten wynosi zaledwie dwadzieścia. Wszczepienie większej ilości zygot zwiększa szansę uzyskania ciąży, choć niesie ryzyko powstania ciąży mnogiej. Ale po wielu latach starań o wyleczenie z bezpłodności pacjentki na to ryzyko przystają.
Sztuczne zapłodnienie należy do najbardziej kontrowersyjnych osiągnięć współczesnej nauki. Co bowiem myśleć o działalności klinik, które oferują swoje usługi pacjentkom po sześćdziesiątce? Praktyka ta jest na ogół potępiana w kręgach medycznych. Umowny limit wieku kobiet, chcących poddać się sztucznemu zapłodnieniu, ustalono na pięćdziesiąt lat, przed menopauzą. Wprawdzie po tym dramatycznym w życiu kobiety momencie nie może ona już zajść w ciążę, ale jeśli embrion zostanie zaszczepiony w odpowiednio hormonalnie przygotowanej macicy, będzie się rozwijał.
Prawodawstwo wielu krajów stara się nadążyć za postępem nauki. Uznają one prawo każdego małżeństwa do posiadania dzieci i korzystania w tym celu z technik sztucznego zapłodnienia. Legalizują używanie gamet i zarodków pochodzących od dawców.
Większość ustawodawców za uprawnione do korzystania z technik zapłodnienia pozaustrojowego uznaje tylko małżeństwa, ale w niektórych krajach mają do tego prawo także wdowy i kobiety samotne, bądź nawet trwałe pary niekoniecznie związane ślubem.
Wielkie religie zapatrują się na te problemy rozmaicie. Kościół katolicki dopuszcza jedynie zapłodnienie naturalne w legalnym, uświęconym sakramentem małżeństwa związku. Techniki sztucznego zapłodnienia są jednoznacznie potępiane. Protestanci natomiast je akceptują, uznając za formę adopcji. Islam także zezwala na rozród wspomagany medycznie, z zastrzeżeniem, że dotyczy to tylko związków małżeńskich. Judaizm głosi poglądy zbliżone do islamu, postulując głównie żydowskie pochodzenie matki.
Wiele pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi. Kto ma prawo własności do zakonserwowanego w niskiej temperaturze nasienia zmarłego męża? Czy metody sztucznego zapłodnienia mają być dostępne dla kobiet, które chcą mieć dzieci bez stosunków płciowych? Czy można odmówić leczenia niepłodności parom upośledzonym fizycznie bądź psychicznie? Jakie następstwa może mieć takie poczęcie dla psychiki dziecka? Czy dawcy należy płacić? Jaka jest górna granica wieku kobiety, poddawanej takiemu leczeniu? Jak postępować z zamrożonymi „zapasowymi” zarodkami? Na dobre, czy na złe, ósmy dzień stworzenia należy do człowieka i do najpotężniejszego narzędzia, jakie dotychczas skonstruował — nauki. Podobnie jak Natura, nie jest ona ani dobra, ani zła. Ale też popełnia błędy.