W Siłach Zbrojnych PRL, zwanych przed 1989 r. ludowym Wojskiem Polskim, patroni jednostek obecni byli od samego początku – od obozu wojskowego w Sielcach nad Oką, gdzie w maju 1943 r. rozpoczęto formowanie 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.

1 dywizja uznawana była za armię nowego typu. Lecz nawet armia odżegnująca się od kontynuowania tradycji dwudziestowiecznej polskiej wojskowości, jakiejś tradycji jednak potrzebowała. Rozumieli to doskonale jej twórcy, wliczając w to głównego zapewne animatora powołania wojska polskiego związanego ścisłym sojuszem ze Związkiem Radzieckim – Józefa Stalina. Radziecki dyktator – jak napisał w swoich wspomnieniach pierwszy dowódca „ludowego” wojska Zygmunt Berling – „uważał słusznie, że jest szczególnie ważne, by nasze wojsko prezentowało się przede wszystkim zewnętrznie jako wojsko polskie […]”[1].

Dowództwo 1 dywizji i jej polityczne zwierzchnictwo, w postaci Związku Patriotów Polskich, dobrze przygotowało się do realizacji tego zadania. W artykule wstępnym organu ZPP „Wolna Polska” z 16 maja 1943 r. można było przeczytać, że: „Pod sztandarem biało-czerwonym, pod znakiem Orła Białego, w polskim mundurze, pod polską komendą, z polską pieśnią żołnierską na ustach pójdzie walczyć o Polskę wolną i niepodległą Polak, mieszkający w ZSRR”[2].

Owa zewnętrzna manifestacja polskości przejawiała się także w imionach patronackich, nadawanych formowanym w Sielcach jednostkom bojowym. Na patronów poszczególnych jednostek przyjęto, oprócz Kościuszki, także innych bohaterów narodowych – uczestników ruchów niepodległościowych: Jana Henryka Dąbrowskiego, Jana Kilińskiego, Romualda Traugutta, Józefa Bema, Emilię Plater. Nietrudno zauważyć, że wszyscy oni walczyli przeciw Rosji. W dodatku, okres aktywności wojennej i niepodległościowej wszystkich przypadł na czas rozbiorów i pierwsze dziesięciolecia po rozbiorach, kiedy to Rosja stała się głównym strażnikiem porozbiorowego status quo.

Wykorzystywanie niektórych wielkich postaci polskiej historii przez lewicę komunistyczną miało zresztą dłuższe tradycje. Patronem polskich bojowników w Hiszpanii był Jarosław Dąbrowski. Podczas II wojny światowej pierwszy oddział Gwardii Ludowej przybrał imię Stefana Czarnieckiego; kolejne: Waleriana Łukasińskiego, Zawiszy Czarnego, Bartosza Głowackiego, Józefa Bema, Jarosława Dąbrowskiego, Ludwika Waryńskiego. Nietrudno zauważyć, że na siedem nazwisk pięć należało do osób walczących przeciw Rosjanom lub przez nich represjonowanych. Tak więc i w organizacji zbrojnej PPR bohaterowie walk z caratem cieszyli się szczególnym uznaniem.

Według niektórych doniesień inicjatorem przyjęcia większości patronów była strona… radziecka. Najwyraźniej Stalinowi nie przeszkadzało, że są wśród nich ludzie, którzy niegdyś bili Rosjan. A może nawet sprawiało mu to jakąś przewrotną satysfakcję?

Nadawanie jednostkom imienia patronackiego odbywało się uroczyście. Na przykład, 4 dywizja piechoty otrzymała imię Jana Kilińskiego w 150 rocznicę wybuchu insurekcji warszawskiej, 17 kwietnia 1944 r., z rozkazu dowódcy Armii Polskiej w ZSRR[3].

Słowem-kluczem, według którego kwalifikowano bohaterów godnych tego, by ich imiona nosiły jednostki nowo powstającego „ludowego” wojska, była „demokracja”. Jednak ten termin, odmieniany przez wszystkie możliwe przypadki, bywał rozumiany dość osobliwie. Wiktor Grosz, oficer oświatowy, późniejszy pierwszy szef Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP, pisał w maju 1943 r.: „wierzymy, że nie zawstydzimy sztandarów demokracji polskiej, okrytych od półtora wieku chwałą w tak wielu bitwach”[4]. Tak długi rodowód polskiej demokracji to historyczna ciekawostka. Z drugiej strony, to akurat tyle, aby nie objąć tym terminem systemu politycznego znacznie bardziej demokratycznego niż dziewiętnastowieczny, ale za to potępianego przez lewicę komunistyczną za doprowadzenie I Rzeczypospolitej do upadku – złotej wolności szlacheckiej.

Poszukiwanie polskich patronów przerwała późniejsza praktyka nadawania – na wzór radziecki – przydomków związanych z nazwami miast czy regionów geograficznych, gdzie toczono walki, np.: „Kołobrzeski”, „Pomorski”, „Drezdeński”, „Berliński” itp. Ostatnim patronem okresu wojennego został Bartosz Głowacki – jego imię przyjęła 8 dywizja piechoty, którą zaczęto formować w sierpniu 1944 r. Nawiasem mówiąc, w rok później, 19 sierpnia 1945 r., otrzymała ona dodatkowo miano „Drezdeńskiej”.

Po wojnie powrócono do zwyczaju nadawania imion patronackich, początkowo jednakże tylko związkom taktycznym i uczelniom wojskowym, przy czym chodziło głównie o wzorce osobowe wywodzące się z ruchu robotniczego. Mimo to, wśród patronów znalazło się kilku bohaterów polskiego oręża z wcześniejszego okresu: patronem Wojskowej Akademii Technicznej został w roku 1951 Jarosław Dąbrowski, imię Tadeusza Kościuszki nadano w roku 1953 Oficerskiej Szkole Piechoty nr 1 (późniejszej Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu), w roku 1954 imię Józefa Bema otrzymała Oficerska Szkoła Artylerii nr 1 (późniejsza Wyższa Szkoła Oficerska Wojsk Rakietowych i Artylerii w Toruniu).

Począwszy od lat sześćdziesiątych akcję nadawania imion patronów rozszerzono także na jednostki Sił Zbrojnych PRL, czerpiąc przede wszystkim z: „bogatej skarbnicy postępowych i rewolucyjnych tradycji narodu polskiego, spośród bohaterów walk o wyzwolenie narodowe i społeczne w czasach dawniejszych, wielkich działaczy polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, bohaterów naszych sił zbrojnych, Armii Radzieckiej i innych armii państw socjalistycznych, którzy polegli w walce o wyzwolenie naszej ojczyzny lub położyli wybitne zasługi dla jej rozwoju […]”[5].

W latach siedemdziesiątych imiona patronackie zaczęły otrzymywać także wojskowe organizacje młodzieżowe Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Doczekało się tego kilkadziesiąt z nich.

W roku 1989 imię patronackie nosiło 137 jednostek Sił Zbrojnych PRL. Z tego 23 jednostki – imiona patronów zbiorowych. Największa liczba patronów wywodziła się z „ludowego” Wojska Polskiego (50), następnie z konspiracji okresu wojny (24), z ruchu robotniczego (15), z kampanii wrześniowej i wojsk polskich na Zachodzie (9), spośród sojuszniczych armii Układu Warszawskiego (7). Jak widać, przeważająca większość imion patronackich związana była z okresem historii najnowszej, od II wojny światowej, bądź z nurtem lewicowym. Jedynie 9 patronów było bohaterami okresu powstań narodowych i walki o niepodległość.

Postacie patronów były w Siłach Zbrojnych PRL, aż po rok 1989, czymś więcej niż elementem składowym nazwy danej jednostki. Patroni byli stale obecni w życiu wojska za sprawą szkolenia politycznego, które obejmowało także naukę o – wybranych oczywiście – tradycjach polskiego oręża, w tym o wybitnych postaciach polskiej sztuki wojennej.

W okresie istnienia Sił Zbrojnych PRL tradycji wojskowych narodu polskiego nie uznawano za wartość samą w sobie. Zwycięstwo polskiego oręża, nawet świetne, było przedmiotem zainteresowania czynników odpowiedzialnych za wychowanie polityczne żołnierzy tylko wówczas, gdy spełniało określone warunki; gdy świadczyło o „umiłowaniu przez naród polski wolności i postępu” i gdy ilustrowało: „walkę o realizację demokratycznych ideałów”[6].

Nie chodziło jedynie o wybór bohatera wojennego, wybitnego wodza czy zwycięskiej bitwy. Symbole te musiały czemuś służyć. Wyraźne ograniczenie się w doborze patronów – zwłaszcza w pierwszym okresie formowania „ludowego” wojska – do okresu począwszy od Kościuszki dawało możliwość wyboru takich postaci i wydarzeń, które mogły służyć za przykład nie tylko chwały polskiego oręża, ale także współpracy z rewolucjonistami innych krajów, zwłaszcza rosyjskimi, choć skala tej współpracy w rzeczywistości bywała często nikła.

Najbezpieczniejszym z ideologicznego punktu widzenia obszarem polskiej tradycji militarnej – do której doskonale można było się odwoływać w dobie drugiej wojny światowej i później, w okresie zimnej wojny – była niewątpliwie walka „Za Waszą i naszą wolność”. Nietrudno zauważyć, że spośród czterech omówionych wyżej patronów, trzech wydatnie zasłużyło się dla sprawy walki o wolność ludów. Jeśli chodzi o popularność poszczególnych patronów, to Kościuszko był niewątpliwie poza konkurencją. Z pozostałych Jan Henryk Dąbrowski był przez cały czas istnienia Sił Zbrojnych PRL bohaterem bardziej eksponowanym od Józefa Bema, choć to Bemowi towarzyszą w wielu opracowaniach do szkolenia politycznego bardziej entuzjastyczne epitety. Traugutt w tej „rywalizacji” był z góry skazany na porażkę. W odróżnieniu od tamtych, którzy swoje piętno odcisnęli na dwóch epokach: powstań narodowych i walk „Za wolność Waszą i naszą”, był bohaterem tylko jednej, a i w niej działał zbyt krótko, aby dostarczyć autorom programów szkolenia politycznego większej ilości materiału.


[1] Zygmunt Berling, Wspomnienia, t. 2: Przeciw 17 republice, Warszawa 1991, s. 67.

[2] Organizacja i działania bojowe ludowego Wojska Polskiego w latach 1943-1945. Wybór materiałów źródłowych, t. 4, Warszawa 1963, s. 46.

[3] Kazimierz Radziwończyk, 4 Dywizja Piechoty im. Jana Kilińskiego. Formowanie i szkolenie, cz. I, „Wojskowy Przegląd Historyczny, 1986, nr 3, s. 106.

[4] Artykuł ukazał się 16 maja 1943 r. w „Wolnej Polsce”.

[5] Historyczny rodowód polskiego ceremoniału wojskowego, opracowanie zbiorowe pod redakcją naukową Leonarda Ratajczyka, Warszawa 1981, s. 362–363.

[6] Ryszard Smulczyński, 20 lat ludowego Wojska Polskiego, Warszawa 1963, s. 118.